Otaku podbijają Zieleniec!

  Śniegowe gozaimasu.


  Sadystyczna dziewczynka z chińską ksywką(jak to uważają moi drodzy koledzy z RPG), wróciła do domu, po genialnej wyprawie za kołobrzeskie mury. W środku przepełniona krwią i bardzo ważnymi narządami pokroju wątroby, czy śledziony, ale zwłaszcza tęsknotą za swoimi ukochanymi towarzyszami z polskiej Japonii... (czyt. Zieleńca)
  W dzisiejszym poście chcę powylewać trochę żali. Wiem, jakież to oryginalne - smutać jak cała reszta obozu. No, ale serio... Nie jestem z lodu (tylko ze śniegu, a śnieg ma mega dużo feelsów!) , żeby nie reagować na rozstania.
  Na samym wstępie(hehe, ja i moje wstępy długości połowy wpisu) chciałam pozdrowić wszystkich którzy czytają mojego bloga! W trakcie wyjazdu dowiedziałam się, że liczba moich czytelników przekroczyła siedem, więc dzięki Wam za to! m(__ __)m   Nie będę wymieniać nickami, bo jeszcze przez przypadek kogoś z tego wielkiego grona pominę, ale to ogromna radość, że niektórzy są tak uodpornieni, iż sięgają po te wypociny.

Mimo wszystko ten blog nie jest w stu procentach poświęcony na wylewanie moich uczuć, więc będzie reklama dla obozu. Czy dobra, czy zła, to się dopiero przekonamy ;)

 

 Obozy OTAKU bt ORION
 Obóz ten jest skierowany w stronę fanów Brody i darcia gardeł. Jednak z otwartymi ramionami przyjmiemy też miłośników Trzech Braci Dango, oraz kartonowej nawalanki. Dla uczestników zostały przygotowane różnorodne zajęcia mające na celu rozwijanie kreatywności, jak również sztuki samoobrony przed Zygmuntem. Największą popularnością cieszą się warsztaty z machania bokenem gdzie popadnie, Drogi Do Stołówki i rysowania biszy jako stickman'ów. Ci, którzy są fanami męczących wycieczek, serdecznie zapraszamy na Misję Otakuzacyjną do Duszników. Podczas tej pieszej wędrówki będziemy obezwładniać przechodniów openingiem z Mirrai Nikki i siłą przekonywać ich, aby zostali otaku. Jak widać dobrej zabawy nie ma końca! Dodatkową atrakcją jest możliwość dokarmiania(legalnie!) kadry w trakcie posiłków. Czas Wam umili sąsiadujący niedaleko obóz RPG, który nie omieszka się trzymać od naszego campa jak najdalej po prostu z niewiadomych przyczyn są przekonani, że pomyliliśmy Zieleniec z ośrodkiem dla osób z zaburzeniami. Serdecznie zapraszamy na obozy organizowane przez nasze biuro!

 Pisałam z pamięci, opis praktycznie zgodny z tym co jest napisane na stronie. Dodałam jedynie parę słów od siebie...

 W trakcie pobytu miałam okazję wziąć udział w zajęciach wokalnych i przekonać się, że kariera piosenkarki nie jest mi pisana, co innego świetlana przyszłość fałszerza na Ultra Starze.
 Stalkowałam kartki na których rysowała Razuri - to w przeciwieństwie do zajęć wokalnych, które mocno uwydatniały moje niedoskonałości(to nie wina Cele, ale moich strun głosowych - bardziej nadają się do wydziergania z nich czapki, niż do śpiewania), zagrzało mnie do działania! Odkąd wróciłam zabrałam się za rysowanie i ćwiczenie póz!
 Dowiedziałam się, która to lewa, a która to prawa na zajęciach z iaido(nie martwcie się - już zdążyłam zapomnieć) i poczuć się jak samuraj pod dobrym okiem Haji-sensei.
  Wzięłam udział w LARPie, który był naprawdę ciekawy(pięć osób popełniło samobójstwo, kilka się hajtnęło, parę zginęło z rąk jakiegoś ronina, a jeszcze inni wypłynęli sobie do Portugalii). Dostałam genialną rolę, a przydzielanie jej wyglądało mniej więcej tak :
MG: Dobra, słuchaj. Twoja postać jest wredna, złośliwa, najwięcej kombinuje i wszystkim działa na nerwy. Ma zabić swoją siostrę i przejąć władzę w klanie. A po drodze może sobie wydać córkę za mąż.  Podoba się?
Ja: W stu procentach.
Poza tym bawiłam się w kucharza klejąc onigiri i farbując przepyszne dango. Wiecie co powiem? FRAJERZY KTÓRZY NIE DOCENIAJĄ SOSU MITARASHI Z CHLEBEM. Aczkolwiek z dangusiami też jest genialny. Ogólnie jedzenie jest wspaniałe.
 I czo tam jeszcze? Prelekcja o demonach japońskich, czyli twoja żona jest żurawiem, teściowie to drzewa, a najlepszy przyjaciel okazał się borsukiem. Ach ta Japonia.
Gdybym miała wymieniać jeszcze inne atrakcje jakie spotkały mnie na tym obozie, to myślę, że blogspot by się wkurzył za zużywanie zbyt dużej ilości internetów. Ale naprawdę. Było genialnie.
 +Byłam na warsztatach z Magic : The Gathering. Dostałam starter. Zagrałam. Wygrałam. Poszłam do innego stoliczka. Przegrałam. Ale i tak z dumą przez pół obozu dzielnie udawałam, że wszystko w tej grze rozumiem. Bardzo polubiłam.

  Na koniec parę zdjęć z tych szalonych dwóch tygodni. Chyba jakieś zieleńcowe kami się na nas pogniewało i przez większość czasu mieliśmy kijową pogodę(ciocia Botari wykrakała), ale dla fanów Boku no Dango San Kyoudai nie był to szczególny problem. Cieszyliśmy się Wi-Fi w Mieszku jak na prawdziwego Otaku przystało.


Wycieczka do Dusznik - integruje najbardziej. Tam każdy jest sobie równy. Tam każdy tak samo ze zmęczenia wala się na asfalt.
 
 

Kalambury.
Mówcie co chcecie, najlepsze były na czwartym slocie (100kłos if u know what I mean).

Pierwsza pomoc i logiczne wytłumaczenie.

Kaligrafia. Tusz na twarzy power.

Do nauki trzeba mieć odpowiednie podejście. Z chrupkami każdy nauczył się obsługiwać pałeczkami w pięć minut(byli tacy co w SIEDEM minut zjedli zanim się nauczyli, ale ciii).

Warsztaty kulinarne. Po nich nasz obóz uświadomił sobie, że zamiast fotosyntezy przy świetle laptopa, można zejść na dół do kuchni, zagotować ryż i zjeść małego króliczka! (nie miało to zabrzmieć groźnie xD)

Oto ja i Alice... Dwie zdrajczynie, które poszły do obozu RPG malować figurki. Miny erpegowców, kiedy moja towarzyszka wystrzeliła z pytaniem A gdzie macie różowy?, były tak piękne, że mogłam zrobić zdjęcie i powiesić nad łóżkiem.

Dobsz, to naprawdę końcówka. Serdecznie pozdrawiam trollową kadrę(zasługuje na to określenie, po tym co zrobiła na cosplay'u), szalonych mangowców, cały Stokłos, Zygmunta ze strychu i budyń z duszą. Naprawdę, długo o Was nie zapomnę. Będę tęsknić przez cały rok. Może uda mi się wbić na zimowy.
 Post przepełniony masą tekstu. Pisany klawiaturą i łzami.

                                                                                                                     Śniegowe sayonara.




3 comments

Faselka 6 sierpnia 2014 10:49

Jejujejujeju, kocham Cię za to podsumowanie.~♥
(Kochałam Cię nawet przed tym ale cśś.)
Również tęsknie~ //wcale nie fasol XD

Unknown 6 sierpnia 2014 10:54

Też Cię kocham Fasolcia <3 Byłaś taka słodziachna, a nagle wychodzisz na scenę jako mordercza Yuno :P + ta zgroza w oczach, kiedy powiedziałaś, że prowadzisz warzywniak na mafii xD

Sasa 15 sierpnia 2014 01:41

Jak ty to fajnie podsumowałaś (^o^)/ Ooo, aż poczułam coś dziwnego w moim małym brzuszku. (może mi obcy rośnie, czy co? Ale na razie ciiii ;P) W prelekcji o demonach zapomniałaś wspomnieć o tym, że nawet twój ukochany wierny stoliczek chce cie zabić xD No nic, jedziemy do Japonii a później na turniej Magic!!! Walić to, że ciągle nie umiem zasad x) Szkoda moich nauczycieli, chyba niechcący obniżyłam ich ego... Sztukę samoobrony przed Zygmuntem zdałam chyba celująco. Byłam w Stokłosie 3 razy i przeżyłam! Whuahaha! xD (nieważne, że przez kilka dni bałam się później wychodzić z pokoju...)
ps. to ja, biedna prostaczka z której chciałaś zrobić ofiarę i reszta człowieków nazywała mnie Sara ^^

Prześlij komentarz